czwartek, 6 grudnia 2012

The Jezabels - czas na kangury.

Trochę sobie na tym blogu wędrujemy z kontynentu na kontynent, ale mam nadzieję, że potrzebnie. Dziś chcę napisać o takim zespole, który wynalazłam sama w otchłani Youtube'a. I co by nie mówić, jestem z tego niesamowicie dumna :) Mniej więcej w listopadzie 2011 roku, w wyżej wspomnianym portalu w oko wpadła mi ciekawa nazwa zespołu: The Jezabels i jeszcze ciekawszy tytuł piosenki: 'Rosebud'. Włączyłam teledysk. Słucham. Pierwsza myśl: kurcze, brzmią jak z lat 90, jaki stary zespół, jak mogłam nie wiedzieć o nich wcześniej?! Myśl jest błędna, ale odczucia co do klimatu muzyki jak najbardziej prawidłowe.

The Jezabels - 4 osobowy zespół, grający indie i alternatywnego rocka, powstaje w 2007 roku w Australii. Mają na koncie jeden pełny album "Prisoner" oraz trzy minialbumy: "The Man Is Dead", "She's So Hard" i "Dark Storm". Za sobą mają również wiele występów na australijskich festiwalach, gdzie mieli okazję supportować kanadyjskie gwiazdy. W 2010 roku zwiedzają Amerykę Płn., dając 13 koncertów. Rok 2012 pozwala ludziom usłyszeć The Jezabels w Europie, m.in. ostatnio supportując Skunk Anansie.
Polska niestety jest pominięta w tej trasie, niestety.

Każde moje spotkanie z nowym zespołem wiąże się z porównaniami. Tak naprawdę nie wiem kim inspirują się The Jezabels. W przypadku wokalistki Hayley Mary, wydaje mi się, że słucham Kate Bush - nie bez powodu są więc ciągoty do lat 90 a może nawet 80. Ten wokal robi wrażenie. Czysty, kiedy trzeba bardzo wysoki ale równie świetnie sprawdzający się w niskościach. Duża przyjemność słuchania. Piosenki wypełnione po prostu dobrą muzyką, rytmiczną, taką która wpada w ucho i jak już tam wpadnie to pobudza do ruchu resztę ciała. To chyba zaraźliwe, bo obserwując Hayley na scenie można zobaczyć wulkan energii.
Poza tym wszystkim ich piosenki mają dla mnie jedną, ogromną zaletę: świetnie się je śpiewa! Są na liście karaoke. Godnymi uwagi są według mnie utwory z albumu "Prisoner", jak: 'Endless Summer', 'City Girl' czy 'Piece of Mind'. Prawdziwa gratka muzyczna kryje się w bonusie pt.: 'Easy to Love'

Cóż pozostaję oprócz zasłuchiwania się w piosenkach? Jak zwykle oczekiwanie na koncert. A oczekiwanie niech umili odkryty rok temu 'Rosebud' ze śniegiem w teledysku ;), do Australii i kangurów wrócę jeszcze nie raz.
 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz