piątek, 21 marca 2014

L.A.S. - koncert w krakowskim Magazynie Kultury.

20 marca 2014 roku w małym miasteczku, w całkiem magicznej dzielnicy Kazimierz, w klimatycznym Magazynie Kultury nagle... wyrósł L.A.S.! W L.A.S.-ie tym nie było dzikiej zwierzyny. Były za to odgłosy "natury", ciemność i niczego nie bojące się kilkadziesiąt osób, którym świeciły się oczy....... tu mnie poniosło ;) L.A.S. czyli Jacek Lachowicz dał koncert w Krakowie.


Muszę przyznać, że na koncert szłam nieprzygotowana. Poznałam tylko trzy utwory, które krążą w sieci. Ale właściwie to wystarczyło mi, by zakręcić się wokół L.A.S.-u. Szeroko otwarłam oczy czytając, że ów Jacek Lachowicz to doświadczone muzyczne zwierze. Jeszcze szerzej, kiedy przypomniałam sobie, że ja tego pana skądś znam....aaa no tak - był w Sanatorium. Nie, nie w Ciechocinku - w Radiu EskaROCK, w któryś wtorek 2011 roku po godz. 21.

Kiedy więc przybyłyśmy do Magazynu Kultury z towarzyszką tej koncertowej doli ;) nie przywitały nas oczekujące na wejście tłumy. Ale teraz sobie myślę, że dzięki temu na koncercie było tak wyjątkowo. Gdyby jeszcze szanowna ekipa Magazynu zlikwidowała miejsca siedzące i tym samym zmusiła i zachęciła publiczność do swobody, ale takiej, że nie kto chce, to stoi, tylko wszyscy - byłoby perfekcyjnie ;) Na scenie przywitało nas runo leśne - czyli sławny dywanik, łąka kabli, dwa drzewa - stoliki i wielki ekran z leśnymi obrazami. A gdzieś z tyłu sali cierpliwie siedział sobie L.A.S. Kilka chwil po godz. 20. rozpoczął się koncert. Muszę przyznać, że fakt występowania samemu na scenie, choćby bez wsparcia wzrokowego od dajmy na to perkusisty ;) był dla mnie z początku dość kłopotliwy. Zresztą podejrzewam, że dla Jacka Lachowicza także. Wszyscy chyba byliśmy pod wrażeniem tego, ze jedna osoba może ogarniać tyle pokrętełek i suwaków naraz i jeszcze do tego tak rytmicznie tupać nogą! Wow. Właściwie z tego wrażenia nie wiedzieliśmy kiedy klaskać. Bo elektroniczne występy charakteryzują się zazwyczaj brakiem kompletnej ciszy. Ale w końcu jakoś nam się udało czasem zaklaskać. Ze sceny płynęły więc niebanalne dźwięki kilku instrumentów i jeden ciepły, głęboki głos - elektroniczny bukiet w sam raz na pierwszy dzień wiosny! Słyszeliśmy m.in. takie utwory jak: "Za Lasem". "Winda", "Zapowiadam" i "Pod Stopami". Miałam wielką przyjemność ze słuchania polskich tekstów - no naprawdę nic mnie tak ostatnio nie cieszy jak to, że ktoś fajnie zaśpiewa w naszym języku :) - bomba! Warto się wsłuchać w proste zdania, ale z wielkim przekazem. Między piosenkami wyszło na jaw, że L.A.S. to człowiek pełen (również suchego) humoru i dystansu do siebie. Na sali często rozlegał się śmiech, m.in. po tekstach w stylu: "Wytrzymajcie jeszcze trochę, już niedługo" bądź: "Teraz pobawimy się w "jaka to melodia". Za drzwiami nieśmiało czeka Robert Janowski" ;) Tego wieczoru w Krakowie, jeden człowiek - multiinstrumentalista - dał wyjątkowy solominimalkoncertakt, zgodnie z tym co wyznaje na co dzień. Po początkowym skrępowaniu nie zostało już ani śladu. Nawet zbłąkany kabelek w tobołku ze sprzętem się odnalazł i świetnie wypełnił kolejne kawałki. Ba! wkradł się bis - choć i tak wszystko było zaplanowane...;) Kraków dziękuje za L.A.S., bo tu coraz mniej drzew u nas. L.A.S.-ie - rozrastaj się na potęgę!

Występ był bardzo ciekawy, urokliwy i osobliwy - cenię sobie takie wieczory w Krakowie i liczę na więcej. Aga, kolejny raz dzięki za towarzystwo w mAGAzynie ;)

A tutaj coś dla tych, którzy ciekawi są jak to wyglądało. Musiałam ukraść kawałek tej genialnej piosenki "Ziemia Ocaleje", która od wczoraj jest nowym singlem.

niedziela, 2 marca 2014

Poduszkowiec w garażu (Garażowiec) - taka sytuacja :)

Jaka to piękna sobota, kiedy około godz. 15 (no istna godzina miłosierdzia :) ) dowiadujesz się, że prawdopodobnie do końca dnia nie zrobisz nic konkretnego, nie posprzątasz - dobrze, że już obiad zjedzony ;) I tak zasiadasz pośród całego sobotniego bałaganu, wśród stołków na stole. Obok ciebie kupka rzeczy do prasowania, samotny odkurzacz, czekający na zaproszenie do tańca. Za tobą deska do prasowania i (chyba) wyłączone żelazko. Parę minut po 17 świat zawiesza się na dwie godziny. Zapomniałam jak dobre one mogą być, że znów można się zamyślić, potupać nogą i pogadać. To taka ludzka rzecz. Jeśli ktoś tu jeszcze zagląda to zapraszam Was w imieniu Bisiora na dwie godziny muzyki. Poczujcie się jak w garażu, gdzie zaraza czyli "zgaraża" czyha co kilka minut. Miłego :)