poniedziałek, 10 grudnia 2012

Początki, początki...to może by tak do początku?

Ten początek wiąże się z moimi fascynacjami muzycznymi (nie biorąc pod uwagę Dyskoteki Pana Jacka i Fasolek), a właściwie z tym, czym zarazili mnie moi bracia. Jednak 7 lat różnicy wieku pozwala poznać dobrą muzykę... Historia ta mogłaby mieć dwa początki:

1. Jak każda szanująca się nastolatka, w wakacje, koniecznie w pokoju na poddaszu z otwartym na oścież oknem, po oglądnięciu wszystkich brazylijskich telenowel, siadałam na parapecie z radiomagnetofonem (!) i rozpoczynało się odsłuchiwanie listy Hop-Siup ;)

2. Jak każda szanująca się nastolatka, w wakacje po przeczytaniu wszystkich ciekawych książek, z ciepłym kakao siadałam do stołu, włączałam Program 3 Polskiego Radia...

Jak łatwo się domyślić, historia spod 1. jest prawdziwa, mimo że kakao lubię. Kiedy ma się dwóch starszych braci, oprócz siniaka miejsce w miejsce ma się również wiele korzyści. Przez dom przewijają się ich koledzy :) Młodsza siostra oprócz tego, że jest najczęściej proszona o wyjście, czasem też przynosi np. herbatę do kolejnej rozgrywki tysiąca. Zdarza się, że usłyszy przy tym fajną piosenkę - same plusy! Ale potem jednak następuje: uciekaj już! A kiedy koledzy już sobie pójdą to przeszukuje kasety. Kolejna wakacyjna zajawka w ciepłe wieczory - przesiadywanie w samochodzie i śpiewanie sobie do lusterka.

Pamiętnego 1997 roku udało się nam wyjechać rodzinnie do Słowacji - wtedy raj wakacyjny ludzi południa Polski. Czysta frajda - zobaczę góry, pojedziemy długo autem, będę w innym kraju. I tak naprawdę podczas tej długiej wtedy dla mnie podróży nastąpiło pierwsze ukierunkowanie muzyczne. Czy chciałam czy nie, kaseta na zmianę grała Dire Straits i Kult - Tata 2. Teraz jak o tym piszę to lekko drżą mi ręce a serce bije szybciej. A jak sobie przypomnę ten wstęp do 'Money For Nothing'...- ciary!! Jechało się samochodem i czuło się muzykę tak jak tylko można było mając 11 lat. Z dźwiękami 'Sultans Of Swing' płynęło się po drodze.






To, co sprawiło we mnie ówczesne słuchanie Kultu jest właściwie owiane nutą tajemnicy. Dziś kiedy odsłuchuję po kolei wszystkie piosenki: "Jeśli zechcesz odejść – odejdź", "Nie dorosłem do swych lat", "Samotni Ludzie" czy "Ballada o dwóch siostrach" to...co tu dużo pisać, mam najnormalniej w świecie miłe, ciepłe wspomnienia. Mimo że teksty mroczne, mimo że grama z tych słów wtedy nie rozumiałam. Śpiewałam, powtarzając słowa naiwnie i całkiem nieświadomie. Do tej pory znam je na pamięć. Dziś największe emocje wzbudził ten oto kawałek:




Później nastąpił czas The Kelly Family - świadomie pozwolę sobie go ominąć :))

Jak już troszkę się muzycznie sponiewierałam przez dołujący Kult to w pewne wakacje postanowiłam chwycić za gitarę. Wszystko za sprawą nowej muzyki, która przybywała wraz z nowymi dziewczynami moich braci ;) Ta nowa muzyka to poezja śpiewana - rewelacyjna dla samouka gitarowego. Stare Dobre Małżeństwo - obowiązkowy zespół przykładnego nazwijmy to 'oazowicza'. Piosenek, których nie znam jest dosłownie kilka. Reszta, przesłuchana, prześpiewana i przegrana setki razy. No to spotkajmy się "U Studni":





Po poezji śpiewanej znów troszkę muzycznie się zbuntowałam i przyszedł czas na Dżem. Czyli klasyka ogniskowo-gitarowa. Oj to też kawał historii muzyki do której wracam bardzo chętnie i często. Są kawałki, które są po prostu częścią mnie: nieśmiertelne "Whisky", rewelacyjnie akustyczny "Autsajder" czy "Uśmiech Śmierci", "Paw", "Skazany na bluesa", można by wymieniać i wymieniać.
Po słodkim posiłku muzycznym nastał na chwilę czas muzycznej papki od wiadomego pięcioliterowego żółtego radia, na zmianę z radiem Vox i ich złotymi przebojami i moją Mamą, która do dnia dzisiejszego włącza głos na full przy okazji "Live is life" oraz "I want to break free". Potem wpadły dźwięki z Wawy, Roxy Fm aż do momentu, w którym moja dobra znajoma powiedziała: Eska ROCK - posłuchaj! No i tak zostało :)
Dziś jest tych dźwięków tyle, a z każdym tygodniem coraz więcej, że nie da się określić gatunku muzyki, którą się cieszę. Może dobrze, że się nie da bo może nie trzeba? ;)
Aha - za te wszystkie kierunkowskazy muzyczne jestem niezmiernie wdzięczna. Teraz to ja je rozdaję jeśli ktoś chce i tylko uśmiech pojawia się na mej twarzy, gdy bracia wymieniają nazwy zespołów, które znam już od paru lat albo słyszą jakiś fajny kawałek w radiu i wcale nie muszą szukać w internecie 'co to było' bo przecież mają siostrę!
Ot cały początek. Trochę namieszałam i nie napisałam o wszystkich muzycznych dźgach :) Na koniec początku piosenka, która uroczo zajmuję przestrzeń między uchem a sercem. Kurczę, tam jednak muszą być jakieś tajemnicze wiązki ;)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz