poniedziałek, 3 grudnia 2012

Marsz, marsz... Dąbrowska!

Kiedy jest najlepszy moment na pisanie? Świeżo po koncercie. A koncert...taki jak Ania Dąbrowska. Widać i słychać było, że na scenie bawi się świetnie. Teraz następuje ten moment, kiedy trzeba wrócić myślami do początku.

Rok 2002, małe ze mnie jeszcze nastoletnie dziecię, ale Mama pozwala oglądać Polsat i program Idol - fajny pan prowadzi, jest śmiesznie bo jest Kuba Wojewódzki, no i jeszcze śpiewają! Pierwsza edycja programu naprawdę owocna - Tomek Makowiecki, Szymon Wydra - ten troszkę zboczył z dobrych dróg, no i Ania Dąbrowska. Ania to zjawisko, które pojawia się na scenie i śpiewa nieznaną piosenkę, jak to się ładnie określa - niszową - "Can't run away". Do tego jest najnormalniej w świecie zwykłą dziewczyną, tylko że o nieprzeciętnym głosie ;) Piosenka zostaje na długo w głowie, mimo wszechogarniającej masy popu! Mijają lata, co jakiś czas komuś się o Ani przypomina, to w radiu, to nagle koncert na Wiankach w 2008 i...cisza. Aż do 2012. Dobrzy ludzie donoszą, że jest płyta. A ponad to, że jest, okazuje się, że jest piękna! Ponoć ma powalić i sprawić, że się powstanie. Wcale się nie dziwię - przecież to Ania Dąbrowska - ona potrafi. Mam okazję najpierw posłuchać kilku piosenek, później całej płyty. Pierwsze wrażenie - piosenki pojedynczo niesamowite, naraz nużące. Widocznie musiało minąć trochę czasu a płyta musiała się solidnie pokręcić w domowym zaciszu, bo wiem, że się myliłam. "Bawię się świetnie" dopisuję do listy płyt, które należy odsłuchać w całości. Najbardziej do gustu przypadła mi piosenka pt.: "Samotność oddać musisz albo niepewność" oraz "Jeszcze ten jeden raz". Aż tu nagle w trakcie koncertu dowiaduję się, że "Nadziejka" mną rządzi. Znów od początku... :)

Ania De zapowiada trasę, Ania Te musi być na jej koncercie. Na całe szczęście Kraków nie musi jechać do Warszawy czy innych Wrocławiów, tylko może wpaść do Studia, napić się czegoś złotego i popędzić pod scenę! Pojawia się zespół, wchodzi Ania - uśmiechnięta od ucha do ucha :)) Koncert rozpoczynają właśnie "Nadziejką", która z każdym odsłuchanym dźwiękiem staje się idealna! Idealny głos Ani - szczerze mówiąc nie przypuszczałam, że będzie w aż tak dobrej formie! Idealny kawałek do kołysania i bujania swym ciałem - wokół ludzie robią to samo - myśl na dzisiejszy wieczór: jestem w odpowiednim miejscu! Drugą piosenką jest tytułowe "Bawię się świetnie" - nas nie trzeba namawiać, śpiewamy ile sił ma w sobie każdy! Ania łapie świetny kontakt z publicznością, usprawiedliwia brak swej skoczności, ograniczoną ruchliwość na scenie i wyśpiewuje kolejne piosenki. Miałam takie wrażenie, że ludzie obok bardzo a nawet bardziej czekali na starsze kawałki, które oczywiście się pojawiły, niż na te nowe. To zupełnie odwrotnie niż ja. Jasne, starsze utwory: "Tego chciałam", "Charlie, Charlie" śpiewałam i to głośno ale chyba najbardziej cieszę się, że usłyszałam wszystkie nowe piosenki :)
Muzycznie to była prawdziwa uczta. Genialny bas i gitara akustyczna! Dwa laptopy też niczego sobie ;) Kolejne piosenki rozgrzały nas całkowicie, czas sobie płynął, jak zwykle za szybko...
Na szczęście po szybkim i zawsze jak nóż, przebijającym stwierdzeniu: to koniec, dziękujemy! następuje równie szybkie, ponowne wejście. Możemy usłyszeć drugą wersję "Bawię się świetnie" i jeszcze jeden bis. Gromkie brawa, uśmiechy, podziękowania. Myślę sobie...a gdzie piosenka prorodzinna?? Ach...to pewnie nie czas, może nie miejsce... Ludzie się rozchodzą. My, wytrwali, nauczeni tym, że póki na sali nie świecą się światła to można domagać się jeszcze czegoś ;), cierpliwie czekamy na kolejny bis. No i staje się - Ania z wielkim wdziękiem i nieprzeciętną skromnością "Jeszcze ten jeden raz" wchodzi na scenę i dedykuję ostatni utwór tym, którzy mają dzieci. A ja tam wiem, że tym, którzy chcą mieć, również... :)

Przepiękne 90 minut, piosenki standardowo tkwią w głowie i nie pozwalają z niej wyjść. I tylko jednego żal... Szczęście w nieszczęściu jest takie: cudownie, że powstają piosenki śpiewane w duecie, tak jak "Leather and lace" z Łukaszem Lachem. Mniej cudownie, że bardzo wątpliwe jest to, że kiedyś usłyszę na żywo efekt współpracy. Jednak nadziejkę mam!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz