niedziela, 1 grudnia 2013

A miało być o zabijaniu odkurzaczem... ;)

Zaczynałam pisać ten post chyba pięć razy. Ale zawsze coś: huragan, burza, ulewa, trzęsienie ziemi a najczęściej zaś powódź... Zawsze myślałam, że to ja nie będę w stanie, że tak potoczą się moje losy, że nie będę mogła słuchać swego ukochanego radia. Życie jednak naprawdę potrafi zaskoczyć i to kolejny dowód na to, by nie myśleć wiele o przyszłości tylko czerpać z chwili i przeżywać ją najlepiej jak się potrafi.

Listopad był dziwnym miesiącem. Na początku, jak zawsze dał się poznać ze swej najlepszej strony. Pozwolił nacieszyć się tym co było zaplanowane i dał nam korzystać z chwili. Tylko po to, by pod koniec uzyskać równowagę, by szala "szczęście" jak rakieta uniosła się pod ciężarem szali "smutek". Życie. Ciężko napisać co czuję. Ktoś nam rozwalił Rodzinę - to chyba najbardziej odpowiednie określenie na ostatnie wydarzenia. Ale trzeba jakoś pchać ten wózek do przodu.

Kochani EskaROCK'owi Ludzie... Dzięki za tysiące godzin świetnej muzyki, bez której nie byłabym taka, jaka teraz jestem. Bez Was nie poznałabym wszystkich wspaniałych osób, które będą mnie otaczać, mam nadzieję, na zawsze. Za rozmowy, za śmiechy chichy, za bawienie się słowami, za czytanie między wierszami i jednomyślność, za zaginanie czasoprzestrzeni, za wspaniałe prezenty - dziękuję! Dziękuję też za miniony wtorek. Choć czasem ciężko było pozbierać myśli, czasem zapadało niezręczne milczenie to...każdy tamtego wieczoru zdał test. Jak zawsze na piątkę :)
Powodzenia!

p.s. gdzieś tam czytałam, że funkcja kustosza jest dożywotnia...oby ;)




3 komentarze: