Młodość. Radio. Muzyka. Ludzie. Kontakt. Facebook. Płyty. Koncerty. Energia. Przyjaźnie. Urodziny. Impreza! Po prostu radość w sercu i wciąż nieschodzący z twarzy uśmiech. Tak można by określić to, co wydarzyło się 5 listopada w warszawskiej Stodole na 9. już urodzinach Eski ROCK.
Każdy z nas w życiu jest do czegoś przywiązany, wyznaje jakąś prywatną religię, pogląd - przypisuje się do danej grupy. I tak się składa, że pewna grupa pewnych ludzi spotyka się co rok w Warszawie, by świętować ale też sprawdzić czy ludzie z radia istnieją naprawdę ;) Mają oczy, uszy, policzki a czasem nawet widać ich kręgosłupy (Szkutka I love U).
Znajomi pytają, gdzie wybieram się we wtorek. Odpowiadam, że na urodziny mojego ukochanego radia. "Co? To któreś radio organizuje urodziny i zaprasza słuchaczy?" Ano zaprasza...
Z wycieczką do Warszawy zawsze wiąże się wiele zabiegów. Czasem trzeba się nieźle nakombinować, by być - ale przecież wiadomo - nie byli tam tylko ci, którzy naprawdę nie mogli.
Jak co roku umówieni jesteśmy w "Białym Bocianie" (to tak dla niepoznaki ;) ). Od samego progu witają mnie znajome twarze, które przez te 3 lata z radiem udało mi się poznać. Z różnych części Polski. Jest duże zamieszanie, ostatnie rzeczy dopinają się na guziki. Łakocie wysypują się z pudeł. Startujemy ku Stodole o 18:30. Nieźle zorganizowana grupa to nawet potrafi przejść na jednym zielonym świetle dla pieszych. W powietrzu czuć podniecenie, każdy myśli o czymś innym - ma swoją własną wizję przebiegu wydarzeń, kogo spotka, jak jest w Stodole, czy wszystko się uda? W końcu wchodzimy. Tym razem nie witają nas ludzie w białych skrzydełkach, za to witają nas ci sami najcieplejsi ludzie, którzy traktują nas jak swoich kumpli. Z każdym mają czas porozmawiać - dłużej bądź krócej, zrobić sobie zdjęcie, wymienić serdeczny uśmiech, przywołać śmieszną sytuację z rozmowy telefoniecznej i po prostu po ludzku "zawiesić się" na moment. Opary humoru, unoszące się w Stodole przyklejają większości osób uśmiech. Trwały, szczery, wymienny - odwzajemniony. Niby wszyscy wiedzą, że zaraz zaczną się koncerty, ale najważniejsze to zobaczyć głosy z radia.
Nareszcie wszyscy zostajemy zaproszeni pod scenę. Czekamy na niespodziankę. Miesiące wcześniej spiskowaliśmy kto to może być. Kto może sprawić, że spadną nam buty? Czy jak co roku będzie to Historia Polskiego Rocka jak Illusion czy Hey? A może ktoś z zagramanicy? Domysłów jest wiele. Liczba wyświetleń stron internetowych potencjalnych zespołów niespodziankowych rośnie wraz ze sprawdzaniem czy dany zespół gra gdzieś 5 listopada koncert czy może ma lukę i wpadnie do Wawy ;) Zapowiedź ze sceny kończy wszystkie nasze teorie spiskowe - niektórym sprawdziły się w 100%. Billy Talent wbiega na scenę, wyraźnie poruszając zawartość Stodoły. Co za petarda! Cztery piosenki, w tym najnowsze "Show Me The Way" i najbardziej chyba oczekiwane przez wszystkich "Fallen Leaves". Moc! Zmieliło i zmiotło na początku a przecież przed nami jeszcze cztery koncerty.
W przerwie między muzycznymi doznaniami, jak co roku mamy okazję popatrzeć na wszystkich prezenterów Eski ROCK spod sceny. Ale też część nas - słuchaczy - ma swoje 5 minut na scenie. Jest czas by w imieniu wszystkich podziękować i wypowiedzieć kilka słów od serca (Magda, podziwiam Cię za Twą mowę, choć wiem, że wewnętrznie i tak lały Ci się łzy wzruszenia ;) ) oraz wręczyć prezenty. A jakie są te prezenty? Ano takie jak sami prowadzący. Gdyby nie oni to przecież połowa z nas posługiwałaby się nudnym językiem polskim, nie wprowadzając w rozmowy humoru, ironii, autoironii, tajemniczości, kultowych zwrotów i przysłów, które oby nam towarzyszyły na zawsze. Najpierw wchodzi tort - tematycznie gitarowy :) później wielki plakat ze zdjęciami - nie będę skromna ale kurcze - jest świetny! Następnie wręczamy księgę zapisaną naszymi wspomnieniami z rozmów telefonicznych przy okazji wygrywania płyt i innych prezentów. I dla nas słuchaczy był to najpiękniejszy widok: księga w rękach jednej osoby a wokół wszyscy, którzy chcą zobaczyć - na szczęście zrobiłam zdjęcie oczami :)) Aaa tradycyjnie w rękach ekipy ląduje pudło słodyczy. Ostatnim prezentem są koszulki, dla każdego inne ale schemat ten sam: teksty, obrazki, które charakteryzują daną osobę. Chyba się podobały :)
Przychodzi czas na Uniqplan - pierwszy zapowiedziany koncert. Ludzie bawią się świetnie - this is Freeland :) Pełna emocji i mega szczęśliwa, nie opieram się swej naturze obserwatora i wyruszam zwiedzać. Idąc słyszę rozmowy. Zaglądam do palarni - ktoś poznał się przy papierosie i gada o muzyce, ktoś podśpiewuje "This makes sense". Ludzie siedzą na schodach, jedzą pizzę, dzielą się nią jak opłatkiem. Popijają kompot z suszu ;) Co chwilę ktoś robi zdjęcia - innymi słowy - każdy robi coś, by zatrzymać na zawsze te piękne chwile. Zmierzam ku miejscu, gdzie są długie kolejki i można spotkać ciekawych ludzi. W części męskiej robiący sobie zdjęcia z fanami Czesław Mozil. Z nami nie chciał zdjęcia, ale chętnie się przytulił ;) Impreza trwa w najlepsze! Wchodzi kolejny zespół - Hurricane Dean. Świetny i dość długi koncert, prawie jak Editorsi ;) Niesamowity power! Suchy Pattyk - kto był ten wie - love! :) What Now? Waht Now! Zdaje się, że dobry koncert - z tego co było widać na telewizorku ;) Rozmowy, rozmowy, rozmowy, zdjęcia, podpisy, rysunki Yody, rozmowy i wszyscy czekają na ostatni koncert zespołu Myslovitz. Zaczyna się... ze sceny płyną pierwsze dźwięki. Słyszymy nowe kompozycje ale jest czas również na stare. I choćbym nie wiem jak uwielbiała nową płytę to te stare kawałki jednak mnie wychowały. Słysząc właśnie "Długość dźwięku samotności", "Kraków" i kończąca cały występ "Nienawiść" miałam dreszcze. Ludzie wokół bawili się świetnie. Genialnym momentem było wkroczenie ekipy Eski ROCK i wspólne śpiewanie. A "Być jak John Wayne" okazało się piosenką spełniającą (chyba) marzenia ;) Piekny koncert zakończył się grubo po północy. Czas się pożegnać i wrócić do Krakowa, by na godzinę 9 byc w stanie jakiejkolwiek funkcjonalności. Ze Stodoły zawsze ciężko wyjść, przecież trzeba pomachać osobom, które zobaczy sie ponownie dopiero za rok. Udaje się, przybijam pożegnalne żółwiki, ciepłe uściski potwierdzają magię tego wieczoru. Spadamy i dajemy odpocząć organizatorom. Na szczęście tylko na rok ;)
Ludzie radia - to do Was mówię - robicie kawał dobrej roboty, z roku na rok jest lepiej. I gdyby nie Wy to my przecież też nie ;) Tak trzymać!
Z wycieczką do Warszawy zawsze wiąże się wiele zabiegów. Czasem trzeba się nieźle nakombinować, by być - ale przecież wiadomo - nie byli tam tylko ci, którzy naprawdę nie mogli.
Jak co roku umówieni jesteśmy w "Białym Bocianie" (to tak dla niepoznaki ;) ). Od samego progu witają mnie znajome twarze, które przez te 3 lata z radiem udało mi się poznać. Z różnych części Polski. Jest duże zamieszanie, ostatnie rzeczy dopinają się na guziki. Łakocie wysypują się z pudeł. Startujemy ku Stodole o 18:30. Nieźle zorganizowana grupa to nawet potrafi przejść na jednym zielonym świetle dla pieszych. W powietrzu czuć podniecenie, każdy myśli o czymś innym - ma swoją własną wizję przebiegu wydarzeń, kogo spotka, jak jest w Stodole, czy wszystko się uda? W końcu wchodzimy. Tym razem nie witają nas ludzie w białych skrzydełkach, za to witają nas ci sami najcieplejsi ludzie, którzy traktują nas jak swoich kumpli. Z każdym mają czas porozmawiać - dłużej bądź krócej, zrobić sobie zdjęcie, wymienić serdeczny uśmiech, przywołać śmieszną sytuację z rozmowy telefoniecznej i po prostu po ludzku "zawiesić się" na moment. Opary humoru, unoszące się w Stodole przyklejają większości osób uśmiech. Trwały, szczery, wymienny - odwzajemniony. Niby wszyscy wiedzą, że zaraz zaczną się koncerty, ale najważniejsze to zobaczyć głosy z radia.
Nareszcie wszyscy zostajemy zaproszeni pod scenę. Czekamy na niespodziankę. Miesiące wcześniej spiskowaliśmy kto to może być. Kto może sprawić, że spadną nam buty? Czy jak co roku będzie to Historia Polskiego Rocka jak Illusion czy Hey? A może ktoś z zagramanicy? Domysłów jest wiele. Liczba wyświetleń stron internetowych potencjalnych zespołów niespodziankowych rośnie wraz ze sprawdzaniem czy dany zespół gra gdzieś 5 listopada koncert czy może ma lukę i wpadnie do Wawy ;) Zapowiedź ze sceny kończy wszystkie nasze teorie spiskowe - niektórym sprawdziły się w 100%. Billy Talent wbiega na scenę, wyraźnie poruszając zawartość Stodoły. Co za petarda! Cztery piosenki, w tym najnowsze "Show Me The Way" i najbardziej chyba oczekiwane przez wszystkich "Fallen Leaves". Moc! Zmieliło i zmiotło na początku a przecież przed nami jeszcze cztery koncerty.
W przerwie między muzycznymi doznaniami, jak co roku mamy okazję popatrzeć na wszystkich prezenterów Eski ROCK spod sceny. Ale też część nas - słuchaczy - ma swoje 5 minut na scenie. Jest czas by w imieniu wszystkich podziękować i wypowiedzieć kilka słów od serca (Magda, podziwiam Cię za Twą mowę, choć wiem, że wewnętrznie i tak lały Ci się łzy wzruszenia ;) ) oraz wręczyć prezenty. A jakie są te prezenty? Ano takie jak sami prowadzący. Gdyby nie oni to przecież połowa z nas posługiwałaby się nudnym językiem polskim, nie wprowadzając w rozmowy humoru, ironii, autoironii, tajemniczości, kultowych zwrotów i przysłów, które oby nam towarzyszyły na zawsze. Najpierw wchodzi tort - tematycznie gitarowy :) później wielki plakat ze zdjęciami - nie będę skromna ale kurcze - jest świetny! Następnie wręczamy księgę zapisaną naszymi wspomnieniami z rozmów telefonicznych przy okazji wygrywania płyt i innych prezentów. I dla nas słuchaczy był to najpiękniejszy widok: księga w rękach jednej osoby a wokół wszyscy, którzy chcą zobaczyć - na szczęście zrobiłam zdjęcie oczami :)) Aaa tradycyjnie w rękach ekipy ląduje pudło słodyczy. Ostatnim prezentem są koszulki, dla każdego inne ale schemat ten sam: teksty, obrazki, które charakteryzują daną osobę. Chyba się podobały :)
Przychodzi czas na Uniqplan - pierwszy zapowiedziany koncert. Ludzie bawią się świetnie - this is Freeland :) Pełna emocji i mega szczęśliwa, nie opieram się swej naturze obserwatora i wyruszam zwiedzać. Idąc słyszę rozmowy. Zaglądam do palarni - ktoś poznał się przy papierosie i gada o muzyce, ktoś podśpiewuje "This makes sense". Ludzie siedzą na schodach, jedzą pizzę, dzielą się nią jak opłatkiem. Popijają kompot z suszu ;) Co chwilę ktoś robi zdjęcia - innymi słowy - każdy robi coś, by zatrzymać na zawsze te piękne chwile. Zmierzam ku miejscu, gdzie są długie kolejki i można spotkać ciekawych ludzi. W części męskiej robiący sobie zdjęcia z fanami Czesław Mozil. Z nami nie chciał zdjęcia, ale chętnie się przytulił ;) Impreza trwa w najlepsze! Wchodzi kolejny zespół - Hurricane Dean. Świetny i dość długi koncert, prawie jak Editorsi ;) Niesamowity power! Suchy Pattyk - kto był ten wie - love! :) What Now? Waht Now! Zdaje się, że dobry koncert - z tego co było widać na telewizorku ;) Rozmowy, rozmowy, rozmowy, zdjęcia, podpisy, rysunki Yody, rozmowy i wszyscy czekają na ostatni koncert zespołu Myslovitz. Zaczyna się... ze sceny płyną pierwsze dźwięki. Słyszymy nowe kompozycje ale jest czas również na stare. I choćbym nie wiem jak uwielbiała nową płytę to te stare kawałki jednak mnie wychowały. Słysząc właśnie "Długość dźwięku samotności", "Kraków" i kończąca cały występ "Nienawiść" miałam dreszcze. Ludzie wokół bawili się świetnie. Genialnym momentem było wkroczenie ekipy Eski ROCK i wspólne śpiewanie. A "Być jak John Wayne" okazało się piosenką spełniającą (chyba) marzenia ;) Piekny koncert zakończył się grubo po północy. Czas się pożegnać i wrócić do Krakowa, by na godzinę 9 byc w stanie jakiejkolwiek funkcjonalności. Ze Stodoły zawsze ciężko wyjść, przecież trzeba pomachać osobom, które zobaczy sie ponownie dopiero za rok. Udaje się, przybijam pożegnalne żółwiki, ciepłe uściski potwierdzają magię tego wieczoru. Spadamy i dajemy odpocząć organizatorom. Na szczęście tylko na rok ;)
Ludzie radia - to do Was mówię - robicie kawał dobrej roboty, z roku na rok jest lepiej. I gdyby nie Wy to my przecież też nie ;) Tak trzymać!
p.s.: widok z pierwszego piętra na scenę jest fajny, dzięki!
Jak zwykle świetnie napisane :)
OdpowiedzUsuńSuchy Pattyk :D
no bomba
OdpowiedzUsuńPoczułem się jakbym tam był ;)
OdpowiedzUsuńAnia... wspomnień czar :) dzięki za emocje... po raz kolejny !
OdpowiedzUsuńAniu... piękny tekst ,gdyby mnie tam nie było i tak poczułbym atmosferę po przeczytaniu ... ale byłem (jest kawałek o mnie - jak zaglądałaś do palarni) ... mignęłaś mi przez chwilę... szkoda... więc może do zobaczenia za rok !
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa wszyscy Wy - ludzie na M. - ładnie się złożyło :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, dzięki za odświeżenie wspomnień w tak fajnej formie :)
OdpowiedzUsuń