Fismoll to nikt inny jak 19-letni śpiewający i grający na gitarze Arek Glensk z Poznania. Oprócz niego zespół wspomagają dwie gitary, w tym Robert Amirian szalejący na basie, wiolonczela oraz skrzypce. Wszystko składa się w uroczą całość i na scenie fajnie prezentuje.
Rozpoczyna się koncert. Muzyka wprowadza nas w stan zawieszenia. Właściwie daje dowolność: moża się rozmarzyć, można powspominać, można wpatrywać się w to co dzieje się na scenie albo po prostu zamknąć oczy i troszkę się zatracić. Zespół prezentuje materiał ze swej debiutanckiej płyty, którą przywozi (przedpremierowo), i tym samym można ją chwycić w swe ręce. Muzycy na scenie czują się dobrze, mimo początkowego przerażenia w oczach: bo to tyle osób przyszło, bo to nie jest koncert w Poznaniu. No i jest gorąco za co wokalista przeprasza. Po kolei słyszymy to, co wydaje mi się niebawem usłyszy cała Polska i się zachwyci. Kiedy przesłuchiwałam utwory w domu, największe wrażenie zrobiło na mnie "Look At This". Na koncercie wrażenie się potwierdziło. Choć "Let's play birds" było silną konkurencją. Również "Song of song", która jest ulubioną i najważniejszą piosenką dla Fismolla. I tak w wielkim klimacie, w gorącej ciemności, ciekawej mimice muzyków mija godzina. To bardzo dobra muzycznie godzina. Nie brakuje czasu i chęci na fis, czyli bis w wykonaniu Fismolla ;) Ale również po koncercie można swobodnie porozmawiać z artystami, zebrać podpisy, poznać się. Fajnie, że jest taka okazja przed wybuchem "sławy". Bowiem w lipcu Fismoll będzie występował na Festiwalu Open'er i coś mi się wydaje, że po tym koncercie wszystkiego będzie więcej: lajków na facebook'u, fanów na koncertach, samych koncertów, kupionych płyt oraz motywacji do tworzenia nowych utworów czego serdecznie Fismollowi życzymy! I dziękujemy za mały Open'er w Krakowie.
Poniżej wspomniane wcześniej "Let's play birds":
p.s. tylko jedno mnie zastanawia.... czy grający na gitarze Fismoll to rzeczywiście Fismoll? ;)
aż się na sercu cieplej robi (i to wcale nie za sprawą przywołania duchoty tej sali!). Oby było nam dane jeszcze nie raz zatonąć w tej bajce :)
OdpowiedzUsuń