środa, 29 maja 2013

Od muzyki zdolnych mnie nie chrońcie - Dawid Podsiadło.

Właśnie ukazała się piękna płyta Dawida Podsiadło "Comfort and Happiness". I na płytę w takim wydaniu czekałam, odkąd usłyszałam głos owego młodego mężczyzny w tym talent show na X, gdzie rozdają fajne koszulki ;) Kiedy zaśpiewał "Someday" (w oryginale śpiewał John Legend) po raz pierwszy na castingu to zapewnił sobie miejsce w mej muzycznej przestrzeni i pamięci do głosów tego świata, zaznaczam - mojego :)
Dawid jest doskonałym przykładem na to, że minimalizm i skromność wygrywają we wszelkich kategoriach. Gdy się to już po(d)siadło (choć to pewnie cechy wrodzone), wystarczy wykorzystać. Cieszę się niesamowicie, że w edycji poprzedzającej jego zwycięstwo odpadł, że przez te paręnaście miesięcy się wzmocnił, przede wszystkim psychicznie. I to teraz mu się pięknie, że tak powiem zwróciło. A płyta...
Muzycznie od pierwszego przesłuchania w głowę wbiły się "And I" oraz "H.a.p.p.y!" To takie rozluźniające, niczego niewymagające komfortowe pływanie w szczęściu! Figury geometrycznie do mnie nie przemawiają, jeszcze. Za to "Elephant" - tam są wszystkie ulubione oddechy muzyczne.
Kiedy pomyślę sobie, że ten człowiek mógł dać się przekupić (coś jak Okup'nik'ić), to dziękuję niebiosom, że jednak przyKozaczył. Dzięki temu "my heart is pounding" :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz