sobota, 20 lipca 2013

Prywata z The Boxer Rebellion.

Wyobraźcie sobie taki stan: jednocześnie jesteście wkurzeni do granic i zajebiście szczęśliwi. Niemożliwe? W Warszawie wszystko jest możliwe :) Od tej pory to miasto będzie kojarzyć mi się ze słowami: spisek, tajemnica, sarny, roleta oraz favourite Bono!

Kiedy ma się totalnego "świra" na jakimś punkcie to najważniejsze, by nie kryć się z nim (oczywiście w granicach rozsądku) przed najbliższymi. Kiedy już najbliżsi wiedzą o "świrze", wtedy jest im łatwiej zrealizować Twoje marzenia. Potwierdzone! Łatwiej, nawet jeśli burzy to porządek codzienności, wiąże się z 350 km wycieczką w środek Polski. Tak też się stało ze mną. Mam świra? Mam! Mam najbliższych? Mam. Wiedzą o świrze? Wiedzą! Są zwariowani? Są! I to na tyle, że potrafili uknuć, prawdopodobnie, spisek swego życia, który spokojnie mogą wpisać w rubrykę swego cv, przy pozycji "doświadczenie"!
Tego, jakim cudem znalazłam się w Warszawie nie będę opisywać, gdyż dalej jestem zła na siebie, że się nie zorientowałam ;) W każdym bądź razie, to najsłodsze kłamstwo miało bardzo krótkie nogi. Właściwie za każdym razem, kiedy po latach (czasy podstawówki) odwiedzaliśmy Warszawę to męczyłam Spiskowca nr 1. o to, byśmy podjechali pod bogatą w nazwie ulicę z numerem 10 ;) Raz w 2011 - nic, drugi w 2012 - tym bardziej. Z racji, iż 2013 rok należy traktować jako dar od niebios po niespełnionym końcu świata, stwierdziłam - tym razem nie przepuszczę. Więc umowa była - przejedziemy się i zrobimy rzut okiem. Okeeej, jedziemy - rozpoznaję tereny ze zdjęć... jedziemy dalej, wszystko na swym miejscu, wejście, stoi sobie Wielki B. (Spiskowiec nr 2.) ... What?? Stoi sobie Magda (Spiskowiec nr 3.)... Co Wy do cholery tu robicie, a może co ja tam robię i czemu czekacie aż wysiądę z samochodu i zobaczycie najgłupszą minę zdziwienia na świecie na żywo? Ja Was wszystkich uduszę! Ale okej...resztkami przyzwoitości witam się ze spiskowcami, a przysłowiowy nóż (tylko że topór) otwiera mi się w kieszeni ;) Kieszenie mam dwie. Spiskowców mam trzech - myślę - kogoś muszę oszczędzić? ;)
Okej, wiem co się święci - zaraz pójdziemy na górę i poznam jeden z moich ukochanych zespołów - The Boxer Rebellion! Zobaczę, dotknę, porozmawiam. Jak się również okazało zatańczę "indiański taniec" i wysłucham uroczego happy birthday! To niesamowite i cały czas jakoś nie mogę pojąć, że muzycy są po prostu ludźmi i mimo nieco innego języka, mają te same odruchy. Są jakieś wyznaczniki działań, których jako istoty ludzkie się trzymamy i dzięki temu bardzo miło rozmawiamy ze sobą. Jakie to przyjemne, jak jest miło. JAK TAM JEST FAJNIE! Jest chwila przerwy, by zespół przygotował się do występu w studiu. My w tym czasie poznajemy sławne korytarze. Zaglądamy przez wszystkie możliwe szklane drzwi, czytając napisy, które są nie do zaakceptowania ;) A między nami tylko wte i wewte przechodzi Jankes, dziwnie się przyglądając.
Nadchodzi czas naszego zalogowania się w "kądziku" studyjnym. Pierwsze wejście do studia jest dla mnie wielkim przeżyciem, niech no sobie tylko pomyślę...ilu moich muzycznych guru stało w miejscu, w którym teraz się przechadzam? Mmm! Wszystko jest dla mnie mniej więcej takie jak z wyobrażeń oraz ze zdjęć. Jest wiele kabli, rzeczywiście są plakaty, wisi panda ;) i są również rolety. Trwa lista NRD. Wita nas Dobroć, jest wszystko ogarniający Pegaz. Jest Dubelek. Jest jak w domu, tylko, że w radiu ;) W końcu nadchodzi czas występu zespołu, hura! Momentalnie przenoszę się w bliżej nieokreślone miejsce, niekoniecznie na naszej planecie. Troszkę się wyłączam słysząc boski głos Nathana. Żałuję tylko, że Piers - perkusista, nie ma pełnego sprzętu. Przecież to głównie przez jego bity kocham ich muzykę i nic na to nie poradzę. Ale od czego jest koncert we wrześniu.


 Mimo, iż w studiu jest atmosfera skupienia, każdy wie, że ma klaskać. Oprócz tych, którzy tego wieczoru są operatorami sprzętów rejestrujących w ilości 4. Podczas "Diamonds" uśmiech nie schodzi nam z twarzy. Odwzajemnia go również wokalista! Kończą, udało się i to jak. Padamy z zachwytu. Krótka przerwa przed godz. 21, a później prawdziwa uczta czyli spełnienie marzeń Anny T. Słuchać Poduszkowca ze swych kuchennych czterech kątów to już wielka przyjemność, ale bycie tam podczas... :) Jak zwykle niewiele pamiętam, bo nie włączyłam nagrywania, gdyż nikt mi nie powiedział!, że będę tam gdzie jestem, grr! The Boxer Rebellion wciąż są w studiu. Są wyluzowani i gotowi do humorystycznych rozmów oraz do przekazania nam porcji wyśmienitej muzyki. Słyszymy idealne "New York", "Always", "If You Run". Wymiana uśmiechów między nami i Nathanem trwa w najlepsze - jest uroczy! No i kończą się występy. Jak ten czas w Warszawie szybko płynie. Żegnamy się z zespołem, robimy pamiątkowe zdjęcia ( dobrze, że inni mają lepsze zegarki ;) ) i zachowujemy wszystko w pamięci.


Właściwie w tej chwili powinniśmy udać się "z domu" do domu, ale przecież skoro Aga robi plejkę, czyli obowiązek Kustosza dopilnowany a w studiu gra prawdziwa muzyka i Prowadzący nas zatrzymuje, to wcale nie my jesteśmy winni tego zmieszania ;) Ech... powiem Wam coś, warto mieć marzenia i prozaicznie...doczekać ich spełnienia! Dzięki Wam dobrzy ludzie, nadający na odpowiednich falach! Co ja bym bez Was... To moje ulubione 27 urodziny :))

Powrót "z pełnymi rękami" do Krakowa nawet w nocy jest przyjemny. Damska część może się wygadać, dzięki czemu męska nie zasypia! Najczęściej powtarzające się zdanie na trasie: "To był hit". Przeżyłam to mocno, przeżywam dalej i przeżywać będę. Jakem Anna T.

p.s. i cieszę się ogromnie z magii muzyki, bo skoro męska część Toporka się jara to znaczy, że magia działa :)



5 komentarzy:

  1. moim soundtrackiem przy czytaniu było 'If You Run' i tak myślę, dobrze że ani nie uciekłaś, ani nikogo głowy nie pozbawiłaś :)
    każde słowo powodowało jeszcze większy uśmiech, a moim aparatem strzelałam na prawo i lewo po pokoju (a wiesz że to 12 ujęć panoramicznych na raz!) miło było być też częścią tej historii ;)
    oby zawsze się tak spełniały Twoje marzenia. 100 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przy 12 panoramicznych popłakałam się ze śmiechu :)

      Usuń
  2. to ja powtórzę za Wielkim B. - ha! :)
    Jeszcze raz - najlepszego :)

    OdpowiedzUsuń