czwartek, 25 kwietnia 2013

Uniqplan! Co za energia!

Środek tygodnia, ciepły, wiosenny wieczór w krakowskim Rynku. Ludzie siedzą w ogródkach, jedzą fikuśne sałatki, piją niebiańskie drinki zupełnie nieświadomi, że parę metrów dalej za chwilę wybuchnie bomba....energii!

Jest taka jedna radiostacja, dzięki której jestem spokojna, że będę na bieżąco ze wszystkim rewelacjami muzycznymi, koncertami i to jest takie świetne uczucie, muzyka podana na tacy - cacy :) Ale do rzeczy. Nie wiem jak ludzie w innych miastach, ale my tu w Krakowie jesteśmy spragnieni koncertów na maksa i jak już ktoś przyjeżdża by dać koncert, to nie można w tym nie uczestniczyć! Trzeba być. Tak też się stało - z grupką pewnych kobitek, miałam okazję być na koncercie grupy Uniqplan. Koncert odbył się w Hard Rock Cafe i kto tam był, ten wie, że można się poczuć jak u siebie w salonie :) Takiego klimatu i energii, jaka tam się wytworzyła dawno nie czułam. Zespół wszedł na tę "wielką" scenę i zaprosił wszystkich do zabawy. To świetne przeżycie móc być tak blisko, dosłownie twarzą w twarz z muzykami. Z muzykami, którzy brzmią idealnie, co do jednej nuty. Rozumieją się bez słów, może przez te nuty, kto wie? Uniqplan to taki zespół z Polski, który gdyby wyszedł na scenę przed obcą, polską publiczność i zaczął grać, to większość ludzi stwierdziłaby: fajny, zagraniczny zespół! I to chyba jest duży komplement.
Ten bliski kontakt z zespołem pozwolił na dokładne wypatrzenie wszystkich szczegółów. Poza świetnym dźwiękami i rewelacyjnym głosem Michała Wojtasa można było zauważyć jak ci faceci są ze sobą zgrani! Na przemian szczęka opadała mi w dół i kiwałam z zachwytem głową, powtarzając w myślach - jacy oni są dobrzy! Wymienione spojrzenia z dziewczynami mówiły same za siebie. Odzew małej, bo małej ale jakiej publiczności również z każdą piosenką dodawał zespołowi i nam większego kopa! Słyszeliśmy "Halfway", "This Makes Sense", "Wilderness", "Freeland" ale także piosenkę - "Hero" (jeśli dobrze pamiętam), od której wszystko w zespole się zaczęło i grana jest w szczególnych momentach, czyli takich jakim był dzisiejszy koncert o czym pięknie i wzruszająco prawił pan perkusista :) A jak już zaczęli bębnić w te bębny - pełna profesja! Bujaliśmy się w rytm "Wanderlust", "One Day", "Stranger". Mijała godzina, zespół zapowiedział i zagrał ostatnią piosenkę i nastał koniec. Nie byłabym chyba sobą, gdybym nie skorzystała z tej bliskości i bycia na wyciągnięcie ręki. Po gromkich brawach i okrzykach zachwytu, grzecznie podeszłam i poprosiłam o setlistę. Udało się, mam! To pierwsza w moim życiu! Zespół się zmył, część ludzi także. Spoglądamy z dziewczynami na setlistę a tam w planie BIS. Zaraz, zaraz...jak to? Krzyczymy więc ile mamy sił: This makes sense, this makes sense! Zadziałało, panowie powracają i z dziką, jeszcze większą energią i siłą na bis grają "This Makes Sense". I kiedy sama skaczę i śpiewam a przy okazji patrzę na wokalistę, który uśmiecha się sam do siebie to czuję, że to naprawdę ma sens. Ta cała muzyka, przekaz, setki godzin prób, dzięki którym można przeżyć wspaniały koncert i naładować się pozytywnie na jakiś czas.

Kiedy setlista siedzi już grzecznie w mojej torebce, na HRC'owych schodach pojawiają się panowie z zespołu. Dziewczyny bez zastanowienia biorą kartkę i nastaje chwila podpisów i miłej pogawędki. W takich chwilach cieszę się, że jestem człowiekiem. Kot by nie powiedział nic! A tak można zamienić parę miłych słów. Świetny, idealnie muzyczny koncert, ciepła atmosfera, moc energii! Warto! Po wyjściu i podczas wędrówki do autobusu jest ten sam schemat: piosenki siedzą w głowie, analizuję, przeżywam wszystko na nowo. Czekam na maj, bo maj to dobry miesiąc :)

Jakby co, to wcale nie ja bębniłam na tych bębnach przed koncertem, że też instrument zawsze jest silniejszy ode mnie!







2 komentarze:

  1. Zazdroszczę. Ja niestety z przyczyn trochę niezależnych ode mnie (choć nastawiałem się na ten koncert od miesiąca), nie mogłem się pojawić :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że Cię nie było. Miałam nadzieję, że wymienimy spostrzeżenia i poszukam upewnienia się w swoich, ale naprawdę - było dobrze! Nic tylko czekać na płytę i kolejne koncerty.

    OdpowiedzUsuń