Jedzie sobie Kraków do Warszawy na koncert i nagle wraz z mijającymi kilometrami, które sprzyjają przecież rozmyślaniom, zdaje sobie sprawę, że z członkami zespołu spotyka się częściej niż z niektórymi ze swej rodziny. A to ci dopiero...;)
Mowa o koncercie zespołu The Boxer Rebellion w ramach edycji "Eska ROCK live" - wiadomo, Kraków przyjeżdża do Warszawy TYLKO dla wielkich gwiazd ;)
Wybija godzina 18:30. Zjawiamy się przed Hydrozagadką (swoją drogą....całkiem miłe miejsce). Parkujemy pod klubem(!), miejsce na nas po prostu czeka. Jest jeszcze trochę czasu więc idziemy na spacer... ale.. zaraz, zaraz...ktoś stoi pod drzwiami. Ktoś z telefonem w ręku. Tak, to Todd, gitarzysta - główny dostawca zdjęć z trasy koncertowej. A obok niego "Bono" jak malowany! Panowie po prostu rozluźniają się przed koncertem. Drzwi do miejsca koncertowej zbrodni uchylają się po 19. Ciężko jednak zmusić się do godzinnego oczekiwania na support więc umilamy sobie minuty "świeżym", warszawskim powietrzem i ciekawymi historiami.
W końcu wchodzimy. Atmosfera w środku jest idealna - leniwy, niedzielny, spokojny wieczór. Z brzdękiem butelek, z rozmowami w tle. Miejsca dla publiczności jest niewiele ale czy komuś to przeszkadza? Od czasu do czasu ktoś znajomy mignie w tłumie. Rozpoczyna grać support - Christof. Miły, grzeczny zespół grający alternatywnego folka za pomocą gitary, kontrabasu i wiolonczeli. Swoim występem wzbudzili dość spore zainteresowanie. Wcale się nie dziwię - głos wokalisty, przyjemny, ciepły, jesienny - niektórzy powiedzieliby, że sanatoryjny. Głos w połączeniu z instrumentami okazał się sukcesem. Choć tak naprawdę czekałam na inny rozgrzewacz przed daniem głównym... ech ;)
Godzina 21 przybliżyła się do nas tak szybkimi krokami jak publiczność pod scenę. Nagle zrobiło się tłoczniej, żwawiej. Czułam, że wszyscy ci ludzie są o odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, zebrała się śmietanka fanów. Koncert rozpoczyna utwór pt. "Step out of the car" z płyty "The Cold Still". "Semi-automatyczna" energia wybucha, przechodząc na krążek "Union". Piosenki z płyt przeplatają się. W końcu słyszymy najnowsze dźwięki w piosence "Take Me Back". Z płyty "Promises" tego wieczoru zespół zagrał jeszcze "Fragile", które mimo, iż na płycie niektórych nie zachwyca - na żywo robi wielkie wrażenie. Jest czas na spokojniejsze chwile z "New York", które z pełnią instrumentów brzmi magicznie. "You Belong To Me" - coś pięknego! Stoję zasłuchana a w środku, sama ze sobą toczę dyskusję: czy wolę The Boxer Rebellion w spokojnym wykonaniu czy też w takim, w jakim się zakochałam - w pełni perkusyjnym jak w kawałku "Flashing Red Lights Means Go". Celowo sobie nie odpowiadam :) Wybuchają z ogromną siłą "Diamenty", zasypując fanów po uszy. Przez tłum głów widzę wokalistę - Nathana - jak podskakuje, jak mimo wymagającego od niego kawałka robi to co zawsze - uśmiecha się. Myślę sobie - bawi się świetnie! Spoglądam na Adama - jego gitara basowa z emocji i energii prawie dotyka Hydrozagadkowego sufitu. I tylko żal, że nie widzę mojego mistrza perkusji - Piers - grałam z Tobą na niewidzialnych talerzach, musisz o tym wiedzieć :)
Piękniejsze momenty to utwór "Always" - w końcu jedyna piosenka z jak najbardziej odpowiednią dedykacją :) Na sali szał, głowy się kiwają - wszyscy założyliśmy niewidzialne skrzydełka!
Piękniejsze momenty ze starszych płyt to piosenki: "The Runner", "Spitting Fire", "Both Sides Are Even" i kończące koncert w przepięknej wersji "The Gospel of Goro Adachi".
Koniec zawsze zaskakuje, prawda? Zwłaszcza gdy w myślach przekopujesz tytuły i orientujesz się, że nie było "Promises" (właściwie na żadnej setliście z najnowszych tras koncertowych nie widnieje ten tytuł). Zabrakło "Low". Niejednej muzycznej duszy zabrakło również "Misplaced" jak i wspomnianego wcześniej "Flashing Red Lights Mens Go". Mnie osobiście brak tego ostatniego wspaniale wynagrodził utwór "No Harm".
Po koncercie podpisy płyt i miłe spotkanie z panami, którzy nie wiedzieć czemu życzyli mi happy birthday! Ha! Wielkie dzięki dla ludzi, którzy sprawili, że ten koncert się odbył. Wiele dla mnie znaczył.
To Było Rewelacyjnych siedemnaście uderzeń boksera, które przyjęłam na klatę. Na lewą klatę :)
poniedziałek, 23 września 2013
sobota, 14 września 2013
The Ramona Flowers - "Brighter" okrzykiem jesieni! Totalna zaraza.
Jeśli dawno nie dopadła Was jakaś piosenka prześladowcza, polecam posłuchać "Brighter". Dźwięki od brytyjskiego zespołu The Ramona Flowers z Bristolu. To taki band, który bardzo sprytnie wplata elementy elektroniki do utworów, dzięki czemu niesamowicie wkręca się w głowę. Nie traci też uroku w wykonaniu live - do podglądnięcia tutaj :)
Zespół jest młody, świeży więc właściwie możemy spodziewać się wszystkiego. Głos wokalisty (Steve Bird) przez The Guardian został porównany do głosu Bono, momentami również do Thoma Yorke'a. To wszystko jest na tyle ciekawe, że postanowiłam zapoznać się bardziej z The Ramona Flowers. Moją uwagę zwrócił również utwór "Lust and Lies". Reszta w trakcie przyswajania, ale raczej tak mocnego kopa jak "Brighter" już nie otrzymam.
Posłuchajcie okrzyku jesieni 2013 roku! A jeśli chcielibyście poznać więcej piosenek w podobnym klimacie, włączajcie radio EskaROCK w poniedziałki między 21-23 i chłońcie!
Aaa i... 2:58 to o połowę za mało dla tego kawałka ;)
Zespół jest młody, świeży więc właściwie możemy spodziewać się wszystkiego. Głos wokalisty (Steve Bird) przez The Guardian został porównany do głosu Bono, momentami również do Thoma Yorke'a. To wszystko jest na tyle ciekawe, że postanowiłam zapoznać się bardziej z The Ramona Flowers. Moją uwagę zwrócił również utwór "Lust and Lies". Reszta w trakcie przyswajania, ale raczej tak mocnego kopa jak "Brighter" już nie otrzymam.
Posłuchajcie okrzyku jesieni 2013 roku! A jeśli chcielibyście poznać więcej piosenek w podobnym klimacie, włączajcie radio EskaROCK w poniedziałki między 21-23 i chłońcie!
Aaa i... 2:58 to o połowę za mało dla tego kawałka ;)
niedziela, 8 września 2013
Rykarda Parasol - prosto z otwARTej sceny.
Pani Rykarda Parasol jest dla mnie tajemnicą. Począwszy od imienia, przez nazwisko, skończywszy na muzyce jaką nam serwuje. Po raz pierwszy usłyszałam o tej pani przy okazji piosenek od Heart & Soul, pewnego poniedziałkowego wieczoru - rzecz jasna ;) Ruszyła maszyna... Jej przeszywający głos już ze mną został. Z wielką przyjemnością słuchałam kolejnych utworów, w duecie m.in. z Łukaszem Lachem. Więcej nie wiem - przyznaję się. Tyle, że wcale mi to nie przeszkadza. Muzyka wystarcza i uzupełnia braki. A wrzesień potrafi zaskoczyć takim muzycznym cudem, deserem - czymkolwiek od czego robi się człowiekowi dobrze - z pomocą Meli Koteluk, Misi Furtak oraz Oli Chludek, pani Rykarda zaśpiewała w Radiu Łódź "The Cloak of Comedy". Polecam zapoznać się również z resztą nagrań z cyklu "otwARTa scena Live". Są genialne - bez wyjątku!
Subskrybuj:
Posty (Atom)